026.
Oczywiście, że impreza musiała się odbyć, bo inaczej nie byliby sobą. Dali wolne Marii Consueli, zamówili catering, chociaż w opinii Daimona nie było to potrzebne, bo on na przykład nie miał zamiaru jeść. Wolał za to inne zakupy, które oczywiście zrobił osobiście.
On w przeciwieństwie do Dolly nie szykował się na imprezę milion lat. Ubrał się w zwykłą koszulkę i czarne jeansy, zaczesał standardowo włosy do tyłu i zeszli razem z Dolly do gości, krzywiąc się na samą myśl o niechcianych gościach w ich sypialni. Wierzył jednak, że nikt nie będzie się pukał po kątach, nie byli przecież w liceum, prawda?
Przywitał się z Halston, na widok której jednak się zdziwił. Nie dlatego, że przyszła, a zwyczajnie wyglądała inaczej. Spojrzał na Dolly, z miną jakby chciał, zapytać
co się stało twojej przyjaciółce, ale nie chciał być too obvious, że cos mu nie pasowało w blondynce.
—
Halston? Dobrze wyglądasz. — skłamał, chociaż to też nie tak, że źle wyglądała. Miał wrażenie, że jest jakaś okropna plaga ciąż, bo najpierw Josephine, teraz przyjaciółka jego żony i byle następna nie była Dolly. Trzeba jednak przyznać, że plusem ciężarnych były większe cycki — oczywiście, że mężczyzna na urodzinach Mallory przyjrzał się jej przyjaciółkom i zauważył tę niewielką zmianę u Hemingway.
Miał się już iść witać z kumplem z sąsiedztwa, ale jego uwagę przykuła Hollywood. Wyglądała całkowicie inaczej i nie wiedział, czy zmiana ta była znakiem czegoś dobrego, czy wręcz przeciwnie. Z drugiej jednak strony miał ochotę pójść po jakąś swoją bluzę, żeby ją trochę zakryć, bo w jego mniemaniu siostra za dużo pokazywała.
—
Hollywood, co ci się stało? — zignorował jej przytyk, czy cokolwiek to było, łapiąc ją za ramię i prowadząc ją nieco na ubocze. W pierwszej chwili wyglądało to tak, jakby się na nią zdenerwował, ale w rzeczywistości się po prostu…martwił. Tak, było to bardzo dziwne, zwłaszcza zważając na fakt jak wyglądały ich relacje. —
Co ci się stało? — dopytał puszczając ją i próbując zignorować
wygłodniałe spojrzenia jego znajomych, którym teraz najchętniej przywaliłby w mordę.
—
Powinnaś się ubrać, albo chociaż zakryć. Ja pierdole, cycki ci widać. — odsunął się na chwilę, by jeszcze raz zmierzyć ją swoim wzrokiem —
I ta sukienka jest zdecydowanie za krótka. — dodał sięgając po szklankę z alkoholem, które przyniosła im Dolly. Był pewny, że jego żona będzie zadowolona z tego jak wyglądała Hollywood. Od razu wypił więc całą zawartość szkła, zabierając jeszcze szklankę swojej małżonki, którą też od razu opróżnił.
—
Aha, Hollywood, wziąłem ślub z Dolly. — oznajmił jej jak gdyby nigdy nic i wyszedł na chwilę z salonu, w którym trwała impreza. Zdecydowanie był zbyt trzeźwy, więc musiał iść i zmienić ten stan. Wrócił więc dopiero po dłuższej chwili, przypominając sobie o tym, co Holly powiedziała mu jakiś czas temu. Nie chciał, żeby ktoś znowu ją skrzywdził, więc stwierdził, że będzie ją dzisiaj obserwował.
Halston Hemingway
Dolly Castiello
Hollywood Castiello